Pamiętam to, jak dziś, choć od tego dnia przeżyliśmy wspólnie tak mnóstwo fantastycznych chwil. To było niczym grom z jasnego nieba! Dnia 1 lipca 2008 roku, kiedy spojrzałam w Twoje nieśmiałe oczy, prosto w moje serce, celnie strzeliła strzała amora. A była to dla mnie dziwna sytuacja, bo byłam wówczas w toksycznym związku. Chciałam się z niego wyrwać, ale nie szukałam miłości.
Już dobre kilka miesięcy w moim ówczesnym związku trwały problematyczne sytuacje. Zapytałam wtedy mojego chłopaka „co się dzieje”, on odpowiedział mi tylko, że „załatwia swoje sprawy”. Pomyślałam „ok, to chyba najbardziej odpowiedni moment, abym i ja zadbała o swoje”. W ten oto sposób zaczęłam przeszukiwać zasoby Internetu w poszukiwaniu wiedzy o pozytywnym nastawieniu.
Trochę mi zajęło, zanim znalazłam film pt. „Sekret”, który mówi o potędze naszych myśli oraz ich wpływie na nasze życie. Zaczęłam praktykować zdobywaną każdego dnia w wolnej chwili wiedzę. Wizualizowałam swojego przyszłego mężczyznę, który będzie moim ideałem. „Zamówiłam sobie” takiego, który będzie mnie kochał, rozpieszczał, dbał o mnie, który będzie moim najlepszym przyjacielem. A okazało się, że na mojej drodze pojawiłeś się Ty — Mój Kochany Mężusiu.
Pamiętam, że byłeś wówczas mocno zestresowany, bo był to pierwszy dla Ciebie dzień w nowej pracy. Naprawdę dobrze Ci z oczu patrzyło, a ja wiedziałam, że zrobię wszystko, aby… poznać Cię bliżej. Nawet później po czasie pomyślałam sobie, że nigdy nie dopuszczałam do siebie takiej myśli, że mógłbyś być wówczas w jakimś związku.
Starałam się wykorzystać każdą sytuację, kiedy o coś pytałeś… wytrzymałam w ten sposób tylko klika dni. Ciężko tak zagadać w pracy, bo wiadomo, siedzieliśmy w jednym biurze z szefem oraz Twoim bratem. Z pomocą przyszedł mi Internet i popularny serwis społecznościowy w tamtych czasach, czyli „Nasza Klasa”. Stresowałam się niezwykle mocno. Ale musiałam „rzucić jakąś przynętę” i zagadać. Fantastycznie się złożyło, że pewnego piątkowego dnia, kiedy wcześniej wychodziłeś z pracy, szef na odchodne życzył Ci powodzenia. „Oho… pomyślałam! Jest się o co zapytać! Działaj kobieto, atakuj… ale delikatnie, bo wystraszysz fajnego gościa!” I tak o to pamiętam, rozpoczęły się te nasze długie rozmowy przez ten portal społecznościowy, a później nasze wspólne, wyjątkowe przerwy na kawę, bo bardzo szybko zaczęliśmy razem je spędzać.
Rozmawialiśmy, rozmawialiśmy, a ja dotąd jeszcze nie miałam okazji powiedzieć Ci, że aktualnie jestem w toksycznym związku. Kilka razy nawet się umawialiśmy, ale coś nie wyszło. Z pewnością mieliśmy obawy przed tym spotkaniem. Udało się chyba dopiero po miesiącu od dnia poznania. Pamiętam tę przytulną kawiarnię, do której mnie zabrałeś. Nie tylko ja byłam wtedy maksymalnie zestresowana, ale było ono niebywałe. Początkowo, pod wpływem emocji, jeszcze trochę oszołomieni, trzymaliśmy dystans. Mimo to fantastycznie się rozmawiało, tematów mieliśmy mnóstwo. Chyba nie było żadnej niezręcznej chwili milczenia… bo te momenty wykorzystywaliśmy, by czytać sobie wzajemnie z bezkresu naszych oczu. Po pysznej kawie i deserze wybraliśmy się na pobliskie Błonie. Później spotykaliśmy się na nich bardzo regularnie i w ten sposób, nazwaliśmy je „naszymi Błoniami”.
Już na tym pierwszym spotkaniu, właśnie na Błoniach, gdy przyjemny wiatr delikatnie rozwiewał moje włosy, powiedziałam Ci, że jestem właśnie w związku, ale jest on toksyczny i chcę go zakończyć. Było to o tyle trudne, z uwagi na to, że wówczas mieszkałam u tego chłopaka z toksycznego związku.
Postanowiłam zaryzykować i postawiłam wszystko na jedną kartę. Udało się! Trafiłam w Twoje serce szczerością. Pamiętam, że Ty też opowiedziałeś mi w tamtym momencie o jakimś trudnym wydarzeniu z Twojego życia. Choć szczerze przyznaję, że nie mam pojęcia, co to było. Uff, ten moment, kiedy zaakceptowałeś zaistniałą sytuację, był dla mnie kluczowy tego dnia. Ciśnienie uszło…. a facet nie uciekł! Jest sukces!
A później następował fantastyczny czas naszego poznawania się, który trwa już od 10 lat. Nasze cudowne rozmowy przez telefon, czas, kiedy przywoziłeś mnie i odwoziłeś ze szkoły policealnej, czas, gdy uczyłeś mnie jeździć samochodem, czas na dyskotekach, w kinie, na spacerach. Wspólne wakacje… Pamiętam jeszcze jednego z Twoich wyjątkowych SMS-ów, które wysłałeś mi te 10 lat temu, który brzmiał „Bardzo bym chciał, żebyś była moja”. Jak moje serce wówczas mocno biło. Pamiętam, że wtedy nie mogłam spać ani jeść, bo myślałam tylko o Tobie. Jadłam same arbuzy, bo nic innego nie przechodziło mi przez gardło.
Dziś jak sobie pomyślę o tym naszym życiu, czasem wydaje mi się, że jest ono podobne do niebywałej i wyjątkowej romantycznej komedii. Ty — Rycerz na białym koniu (tak wiem, samochód miałeś wtedy w kolorze beżowym, nawet jeśli Ty uważasz, że to była inna barwa), uratowałeś mnie z toksycznego związku… i dałeś mi największe szczęście w życiu w postaci takiego Skarbu, jakim jesteś Ty.
Za dwa miesiące minie 6 rocznica naszego ślubu. O jej, jak ten czas szybko leci! Dziękuję Ci Mój Fantastyczny Wymarzony Mężczyzno za to, jaki jesteś. A także po prostu za to, że jesteś. Dajesz mi mnóstwo radości każdego dnia. Dziękuję Ci, że pozwalasz mi się rozwijać, że spełniasz moje marzenia. Za to, że wspierasz mnie w każdej chwili życia. Za to, że pomagasz mi w tych trudniejszych momentach, ale także i za to, że świętujesz ze mną chwile radości i sukcesy. Za to, że niezależnie od sytuacji jesteś dla mnie taki dobry. Za Twoją miłość, czułość… za bezpieczeństwo jakie nam zapewniasz… również to finansowe, bo niby pieniądze szczęścia nie dają, ale fajnie jest je mieć.
Jesteś Najlepszym Darem, jaki otrzymałam w życiu. Uwielbiam być z Tobą. Nawet nasze małe kłótnie i różnice zdań — z Tobą — są prawdziwą przyjemnością.
piękna historia … moja jest odrobinkę podobna, może kiedyś napisze, ale kiedyś 🙂
Kasiu, bardzo dziękuję 🙂 Fantastycznie jest żyć ze swoim wymarzonym mężczyzną 🙂