Pamiętasz tę reklamę, w której Pani śpiewała „Sprzątam dom całe boże dnie od dzisiaj dość! Już nie!”. Kurcze no… mam tak samo! Niby mieszkanie nie duże, niby tylko dwóch domowników, a przecież idzie zwariować od tego sprzątania!
Ciągle gdzieś biegam z miotłą czy odkurzaczem. To przecieram kurze, to omiatam pajęczyny. Tu zmywanie naczyń, bo nie mamy w kuchni miejsca na zmywarkę, tam sprzątanie toalety. Mycie prysznica i umywalki, dbanie o czystość w łazience. Mycie podłóg i okien. Zapanowanie nad czystością luster. To znów pranie, prasowanie, szycie. I trzeba złożyć ubrania, schować do szafy.
Mam pracę taką, a nie inną, bo prowadzę redakcję kosmetyczną. Do tego pracuję w domu. Wiąże się to z faktem, że otrzymuję dużo przesyłek i często muszę wykonywać mnóstwo zdjęć kosmetyków czy książek. W ten sposób robi się mały nieporządek w dwóch pomieszczeniach w naszym mieszkaniu. Czyli w moim biurze, które jest jednocześnie naszą sypialnią oraz w salonie, gdzie mam wydzielone miejsce na studio fotograficzne.
Ponadto przynajmniej 40 minut dziennie zajmuje mi odkładanie rzeczy i przedmiotów na swoje miejsce. Np. miska po praniu, koc – bo wczoraj było zimno, wazon, w którym stały kwiaty, szal, który na razie się nie przyda itp. itd. I do tego zmywanie… niekończąca się, syzyfowa praca. Ratunku!
Trzeba tu wprowadzić jakiś system, na razie podział obowiązków nie wchodzi w grę. Bo o ile mogę czasem poprosić mojego męża o pozmywanie czy o odkurzenie mieszkania, to w dużej mierze pochłaniają go obowiązki zawodowe. Staram się zatem, jak tylko mogę radzić sobie sama z ogarnianiem mieszkania, choć wiem, że nie jestem idealną panią domu. Ale chyba daję radę!
Widzę, że mam w tej kwestii trochę do nadrobienia. Bo przecież są kobiety bardziej zapracowane, mające dzieci, które też muszą dać radę. W jaki sposób to robią? Nie wiem, ale sprzątanie domu to zdecydowanie kwestia, którą muszę dopracować do perfekcji, szczególnie że wkrótce rozpoczynamy budowę naszego wymarzonego domu, który z pewnością będzie miał większy metraż niż mieszkanie.
Czasem się zastanawiam czy ten „wieczny bałagan” to kwestia naszego małego mieszkania, które musi łączyć w sobie wiele funkcji? Bo przecież gdybym miała osobny pokój, który byłby przeznaczony jedynie na moje biuro, wówczas gdy goście dzwonią, że będą za 10 minut, nie byłoby takiego szału sprzątania. Bo często jest tak, że mam akurat rozstawione kosmetyki do fotografowania (w salonie, gdzie mam kącik fotograficzny), a gości przyjmujemy właśnie w salonie. Gdyby biuro było w jednym pomieszczeniu, wówczas zamknęłaby drzwi i bez problemu ogarnęła gości.
Znacie to? Układanie, odkurzanie, sprzątanie, ciągłe i niekończące się ogarnianie mieszkania. Czy jest na to sposób? A może są mądre gadżety, które ułatwiają domowe porządki? Właśnie dlatego na moim wielotematycznym blogu znalazło się również miejsce na popularny blog o sprzątaniu i organizacji domu. Już wkrótce napiszę o tym więcej!